Kiedy w roku 1898 Duńczyk Hans Christian Cornelius Mortensen zakładał pierwsze metalowe obrączki na nogi szpaków, z całą pewnością nie przypuszczał, że kilkadziesiąt lat później jego metoda będzie najpopularniejszym sposobem znakowania zwierząt kręgowych. Dziś, co roku takie obrączki otrzymują około 4 miliony ptaków na świecie.
Tylko w naszym kraju działa przynajmniej kilka punktów obrączkarskich, które każdej wiosny i lata otwierają swoje podwoje na miłośników ptaków. Wybór jest duży. Obóz z najdłuższą, bo z ponad 50 letnią tradycją – Akcja Bałtycka stacjonujący na polskim wybrzeżu, Akcja Carpatica, Turawa czy Bukówka działające w południowych rejonach kraju, w końcu zaś obóz nad jeziorem Rakutowskim w okolicach Włocławka i osobiście mój ulubiony – Akcja Siemianówka na wschodnim Podlasiu.
A dlaczego Siemianówka budzi taką sympatię? Nie umniejszając osiągnięciom innych punktów obrączkarskich, nigdzie nie łapią się takie ptaki jak nad białoruską granicą. Bo komu do głowy by przyszło, że można dotknąć jarząbka – puszczańskiego kuraka, potrzymać w rękach najrzadsze krajowe dzięcioły – białogrzbietego i trójpalczastego, czy zajrzeć pod skrzydła naszym najmniejszym sowom – włochatce i sóweczce. Kiedy dodać do tego możliwość spędzenia czasu przy ognisku, na północnych krańcach Puszczy Białowieskiej, przy akompaniamencie rykowiska jeleni… czego chcieć więcej? Jeśli to jeszcze kogoś nie przekonuje, dodam tylko, że co szczęśliwsi trafić mogą na wyjące w środku nocy wilki, czy złowrogo odzywającego się puchacza.
Wielu może jednak zadać pytanie jak wygląda takie obozowe życie i co w ogóle się w takim miejscu robi. Spieszę z odpowiedzią. Otóż punktem najważniejszym, wręcz świętym na obozie są oczywiście ptaki i ich dobro. Celem działania obozów jest odłów migrujących ptaków w sieci, ich znakowanie oraz zbieranie danych biometrycznych (masa ciała, długość skrzydła, ogona itp.).
Za organizację pracy oraz obrączkowanie ptaków odpowiedzialny jest kierownik obozu – osoba wykwalifikowana w oznaczaniu gatunku, wieku i płci schwytanych ptaków, posiadająca stosowną licencję. Jaka zatem w tym wszystkim rola wolontariuszy? Załoganci, bo tak nazywa się obozowych pomocników odpowiedzialni są za wykonywanie regularnych obchodów do sieci (a takich może być na obozie nawet kilkadziesiąt!), wyjmowanie z nich ptaków i przynoszenie do obozu. Na pierwszy rzut oka wydawać się to może skomplikowane, ale kilka godzin pod okiem cierpliwego nauczyciela wystarczy by opanować tę dającą mnóstwo satysfakcji sztukę.
Ponadto obozowe życie wymaga też regularnego przygotowywania posiłków, organizowania drewna na opał czy transportu wody pitnej do obozu. Jednym słowem wszystkiego, co na odludziu potrzebne do życia. Zatem to nie tylko dobra lekcja ornitologii, to również nauka odpowiedzialności, a przede wszystkim ciekawa przygoda!
Jeśli znajdziecie ptaka z obrączką, żywego czy martwego, wypełnijcie formularz na stronie Stacji Ornitologicznej MiIZ Polskiej Akademii Nauk: http://www.stornit.gda.pl/ – każda informacja jest na wagę złota, a nasza praca nie idzie na marne!
Jeśli chcecie się osobiście przekonać jak wygląda życie na obozie to w imieniu organizatorów zapraszam na poniższe akcje! Zasmakujcie życia obozowego, poznajcie ptaki z bliska.
Jest w czym wybierać!
Patryk