Wszyscy dobrze znamy żaby i ropuchy, a wielu z nas widziało też bardziej skryte płazy: grzebiuszki, traszki i salamandry… Te zwierzęta wydają się nam w miarę często spotykane, ale przypuszczalnie ich liczebność w porównaniu ze stanem sprzed lat kilkudziesięciu bardzo silnie się zmniejszyła. Dlaczego? Płazy to najbardziej zagrożona grupa zwierząt ze wszystkich kręgowców, nieco mniej niż połowa wszystkich znanych gatunków jest zagrożona wymarciem! Większość gatunków, które występują w Europie, nie jest bezpośrednio zagrożona całkowitym wyginięciem – ale od wielu lat ich liczebność się zmniejsza. Dotyczy to również tych najpospolitszych płazów, takich jak ropucha szara. Przyczyn światowego kryzysu płazów jest wiele – można powiedzieć, że płazy są zawsze pierwszą ofiarą niszczenia środowiska. Ich przepuszczalna skóra wchłania wszystkie zanieczyszczenia; coraz trudniej jest znaleźć im odpowiednie miejsca do składania jaj – zbiorniki, mokradła i bagna są zasypywane („żeby był porządek”) oraz zamieniane w dzikie wysypiska śmieci. Co więcej, nawet jeśli w danym miejscu wciąż znajdują się dobre siedliska wodne i lądowe, to często pomiędzy nimi biegnie droga. Nie musi to być droga ruchliwa; nawet przy niewielkim natężeniu ruchu ginie prawie połowa wędrujących przez jezdnię ropuch! Badania z Europy Zachodniej, np. z Włoch, wskazują, że ropucha szara – jeden z najpospolitszych płazów! – znika zupełnie z krajobrazów poprzecinanych gęstą siecią dróg lokalnych. W Polsce naprawdę masowe zwiększenie ruchu samochodowego zaczęło się dopiero dwadzieścia-trzydzieści lat temu, dlatego też płazy są u nas znacznie liczniejsze niż na zachodzie Europy. Znaczy to tylko tyle, że zapewne za kolejne trzydzieści lat „dogonimy” bardziej rozwinięte kraje również w dziedzinie zaniku żab, ropuch i traszek.
Najbardziej spektakularne „masowe zabójstwa” dokonują się wczesną wiosną. Wtedy gatunki, które pierwsze budzą się ze snu zimowego (żaba trawna, żaba moczarowa, ropucha szara, traszka zwyczajna) praktycznie w jednym czasie masowo wędrują do swoich zbiorników rozrodczych. Jeśli pomiędzy miejscem zimowania (np. las liściasty) a stawem znajduje się droga, zwierzęta przekraczają ją jedno z drugim, w dzień i w nocy. Inne gatunki płazów, takie jak kumaki, rzekotki czy żaby zielone, mają nieco bardziej rozciągnięty czas swoich wędrówek – ich śmiertelność na drogach jest zatem mniej widoczna (co nie znaczy, że jej nie ma!).
W miejscach, gdzie potwierdzono występowanie masowej śmiertelności płazów, zazwyczaj buduje się tymczasowe ogrodzenia. Taki płotek ma ok. 50-70 cm wysokości i jest zbudowany z agrowłókniny lub mocnej folii rozpostartej na drewnianych palikach. Wzdłuż płotka znajdują się wkopane w ziemię wiadra, do których wpadają płazy podążające wzdłuż ogrodzenia. W okresie masowej wędrówki raz lub dwa razy dziennie zebrane płazy przenosi się do zbiornika rozrodczego. Po odbyciu godów cała operacja jest powtarzana w odwrotną stronę (choć często płazy nie wracają tą samą drogę, ale rozpraszają się po okolicy). Oczywiście, takie rozwiązanie jest bardzo czaso- i pracochłonne (budowa i utrzymanie płotka, codzienne kontrole przez kilka tygodni), i ze swojej natury prowizoryczne. Docelowym rozwiązaniem jest budowa stałego przepustu dla płazów
(przejście pod drogą + płotki naprowadzające), ale ze względu na swoje koszty takie rozwiązania spotyka się u nas stosunkowo rzadko, głównie przy nowych inwestycjach (np. przejścia dla płazów na autostradzie A2). Na zachodzie Europy często zamyka się dany odcinek drogi na kilkanaście dni podczas wędrówki płazów – to rozwiązanie oczywiście do zastosowania tylko na lokalnych drogach o małym natężeniu ruchu. W Polsce takie rozwiązanie wydaje się nie do pomyślenia, ale może czasem warto pojechać objazdem zamiast pędzić po dywanie z martwych ropuch…?
(zdjęcia pochodzą z akcji czynnej ochrony płazów przy drogach w Poznaniu, realizowanej przez Klub Przyrodników Koło Poznańskie oraz Koło Naukowe Przyrodników UAM, m.in. z pomocą członków zespołu Dziupli. Fot. Jan Kaczmarek).